wtorek, 21 sierpnia 2012

Ten jedyny


- Nareszcie! To ten! Ten jedyny!!! Zakochałam się – radosnym tonem oznajmia Ewa.

Rzeczywiście, kilka dni jej nie widziałam, a tu taka zmiana. Świeża cera (robiła mikrodermabrazję?), lekki opalizujący makijaż, podkreślone oczy, paznokcie różowe (i nieobgryzione), do tego obcisły T-shirt z wisiorkiem, krótkie szorty uwypuklające jej zgrabne pośladki i dłuuugie nogi (którym obcas wydaje się zbędny). I ten promienny uśmiech. Fakt. Albo w pracy ją wreszcie awansowali, albo zakochała się – myślę.
- Gratuluję! To świetnie! – odpowiadam ze szczerą radością. I jak to bywa w amerykańskich serialach dodaję: - Tell me everything…
- Ma na imię Krzysztof. Poznaliśmy się przez przypadek, w parku, i nagle znajomość nabrała rozpędu. Nie znam nikogo lepszego od niego. Dziś nawet na Brada Pitta nie zwróciłabym uwagi – przekonuje Ewa.

Krzysztof – jak mówi Ewa – jest przystojny, choć bez przesady. Wysoki, krótkie włosy, ładny uśmiech, zadbane dłonie. Ubiera się gustownie i nonszalancko jednocześnie, pastelowe koszule, przecierane lewisy i brązowe mokasyny. Na nosie rejbanki. Ale nie wygląd – zdaniem zakochanej w nim Ewy - jest najważniejszy. – Potrafi ze mną rozmawiać na każdy temat. Od kondycji polskiej kadry na EURO przez nowa płytę Coldplay po kryzys ekonomiczny – zachwyca się. – Z zainteresowaniem słuchał mych opowieści o pracy i problemach z szefową,  pytał o rodzinę i najważniejsze: po dwóch tygodniach wyrwały mu się plany dotyczące domu pod miastem i dzieci, które chętnie będzie przed szkołą odwoził na basen, jak będę chciała pospać. I te SMS-y… Nawet jeśli spędzamy ze sobą kilka popołudniowych i wieczornych godzin, to i tak przed zaśnięciem otrzymuję wiadomość o tym, że jestem wyjątkowa, że jestem sensem jego życia, że kocha moje piegi, że wpatruje się w moje zdjęcie, choć zna mnie na pamięć… Rano sięgam po komórkę, a tam znów SMS z życzeniami dobrego dnia. - Czy mogło mnie spotkać większe szczęście? – retorycznie rzuca Ewa. - Nareszcie, po 27 latach życia zrozumiałam słowa koleżanek, cioć i innych, mówiących: Jak spotkasz tego jedynego, to zrozumiesz.
- OK, Magda, musisz go poznać. Ale jeszcze nie dziś, bo ma sporo pracy, umówiliśmy się dopiero jutro wieczorem. Podobno ma dla mnie jakąś niespodziankę – z rozmarzeniem dodaje Ewa. – Nie martw się, Ty też niedługo trafisz na swojego ukochanego. Jestem tego pewna. Choć nie będzie tak cudowny, jak mój Krzyś – ze śmiechem kończy Ewa.

Po tygodniu umawiamy się na sobotni wieczór. Park. Koncert katowickiej jazzującej grupy. Nie chcę być piątym kołem u wozu, wiec zabieram ze sobą kolegę. Krzysiek robi dobre wrażenie. Razem z Ewą wydają się tworzyć naprawdę dobraną parę. Sączymy kolorowe drinki. Opowiadamy zabawne historia. Jest miło. Spotykam znajomych z dzieciństwa, wspominamy dawne czasy. Kątem oka widzę, jak do Krzyśka, wracającego do nas z kolejnym drinkiem, podchodzi jakaś dziewczyna. Niewysoka, w mocnym makijażu, z ewidentnie powiększonymi (nie tylko) ustami. Po chwili Krzysiek znika. 
- Nie widziałaś Krzyśka? – pyta Ewa.
- Od paru minut nie – odpowiadam.
- Nie wiesz, gdzie poszedł?
- Miał przynieść coś do picia…
- Dziwne – rzuca Ewa.

Krzysiek nie przyszedł. Ani za 5 minut, ani za 5 godzin, ani za pięć dni. Podeszła do nas za to owa wymalowana i biuściasta dziewczyna. Szybko okazało się, że jest… dziewczyną Krzyśka. Od ponad pół roku. I była mocno zdziwiona, że Ewa – jak się po chwili dowiedziała – jest nie koleżanką z pracy, ale… dziewczyną Krzyśka właśnie. Ewa była w szoku. Tego dnia nie spała u siebie, tylko u mnie. Kilka dni nie chodziła do pracy.
Po tygodniu Krzysiek zaczął pisać do Ewy SMS-y z przeprosinami, choć nie wyjaśniał  w nich relacji z biuściastą. Pisał za to o niezwykłym uczuciu, które o Ewie nie pozwala mu zapomnieć, o wspomnieniach jej delikatnej skóry i włosów pachnących miodem, o marzeniach, w których we dwoje wędrują plażą w promieniach zachodzącego sierpniowego słońca... Ewa rozpaczała. Krzysiek miał być miłością jej życia. Postanowiła jednak porozmawiać jeszcze z biuściastą. Na spokojnie. Może wszystko się wyjaśni? Biuściasta pokazała jej telefon. Pełen SMS-ów z ostatnich dni o niezwykłym uczuciu Krzyśka, jej delikatnej skórze, zapachu włosów i spacerze po plaży…

AKr

PS Imiona i kilka detali zostało zmienionych, ale historia wydarzyła się naprawdę, parę miesięcy temu. 

2 komentarze:

  1. Norma, Agnieszka, norma. Faceci tacy są.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytalo sie z zapartym tchem, serio. Ale fakt, znam podobne historie.

    OdpowiedzUsuń