sobota, 21 marca 2020

Pokazucha, czyli co wiemy o Gruzji

Smaczna kuchnia, kolendra dodawana prawie do wszystkiego, sok z granatów i wino, dużo wina. Toasty i biesiadowanie. Góry i piękne krajobrazy. Takie skojarzenia najczęściej mamy z Gruzją. Ale Gruzja to kraj, który – jak każdy – boryka się z różnymi problemami. A może tam te problemy są  jednak… większe? A może my je wyolbrzymiamy i niepotrzebnie oceniamy z perspektywy liberalnej, nowoczesnej Europy?
Fot. Monika Czapka/Dom Słów
Gruzja to państwo, w którym patriarchat ma się doskonale. Codziennością wielu rodzin jest przemoc domowa. Kilkunastoletnie dziewczynki wciąż są porywane i zmuszane (często jednak za zgodą ich samych i ich rodzin) do wyjścia za mąż. Aborcja traktowana jest jak antykoncepcja. I w miastach, i na wsiach doskwiera ubóstwo, choć wielu Gruzinów na kredyt kupuje najlepsze auta i ajfony. Do tego wykluczanie z życia społecznego osób homoseksualnych czy osób z  niepełnosprawnościami. Może brzmi to jak duże uproszczenie, ale w książce „Pokazucha. Na gruzińskich zasadach” Stasia Budzisz, która od kilkunastu lat bywa w Gruzji i tam też pracuje, udowadnia, że choćby przemocowe traktowanie kobiet jest realnym i potężnym problemem, często – niestety – akceptowanym przez społeczeństwo, nawet przez na przykład… rodziców dziewczyny. I właśnie o tym rozmawiałyśmy w Domu Słów, podczas marcowego spotkania w cyku "W stronę reportażu".

Konkretne historie Gruzinek i Gruzinów, pokazanie, jak w praktyce wygląda gruzińska tradycja, jak układają się relacje społeczne, a do tego dane statystyczne. Ponoć niektórzy zarzucają Stasi Budzisz, że te liczby i procenty utrudniają odbiór reportaży, ale moim zdaniem to jest siła jej książki. Bo inaczej łatwo można zarzucić, że dana historia jest wyjątkiem, że to nie może dotyczyć kilku czy kilkunastu kobiet, a co dopiero setek czy nawet tysięcy… A jednak! Te statystyki i procenty podczas czytania często mnie, z polskiej, europejskiej i katolickiej perspektywy zatrważały, a jednak konkretne liczby połączone z osobami przerażały mnie jeszcze bardziej. Dla przykładu: „Inga ma 39 lat i zrobiła 15 aborcji. Jej 23-letnia córka – 2, a mama – 40. Inga: […] -Wepcho nie chce ze mną dzieci, no i nie chce słyszeć o prezerwatywach, jak każdy gruziński mężczyzna. Tabletek nie biorę, bo po nich się tyje i są niezdrowe.”

Kwestia zarobków: „W 2015 roku kobiety zarabiały średnio 65-66 procent tego, co mężczyźni, nawet w takich sektorach jak edukacja, hotelarstwo czy gastronomia”. Żaby nie było: książka nie jest o dobrych kobietach i złych mężczyznach, ale „płeć w Gruzji ma znaczenie”, dlatego jest ważnym odniesieniem. I jeszcze cytat: „Merabi, 36-letni pracownik firmy ubezpieczeniowej w Tbilisi: -(…) Od zawsze myślałem sobie, że spotkało mnie wielkie szczęście, że w tym kraju urodziłem się mężczyzną. Nie jest powiedziane, że jest nam łatwo, ale na pewno nie jest tak trudno jak kobietom. Patrzę na moją dziewczynę, siostry, mamę, babcię i nie chciałbym tak żyć, choć pewnie do wszystkiego można przywyknąć.”   
Fot.  Monika Czapka/Dom Słów

Opowieść nieco ponad 30-letniej Sofiko, która po wypadku autokaru porusza się na wózku inwalidzkim, oburza i porusza jednocześnie. Wyobrażasz sobie, że pracownicy baru czy restauracji nie chcą przed tobą otworzyć drzwi, żeby zmieścił się w nich wózek, na którym się poruszasz? No bo czy osoba z niepełnosprawnością może w knajpie pić piwo? Sofiko powiedziała Stasi Budzisz: „-Na zugdidskim bazarze nie byłam jakieś siedem lat. Ile można słuchać (…) ‘taka młoda dziewczyna, a na wózku!’, czy ciągle odpowiadać na pytania, co się stało. Tak, jestem na wózku. Ale czy muszę się wszystkim tłumaczyć? Nie potrzebuję litości, ona mnie nie uszlachetnia. Dla ludzi to szok, że się nad sobą nie użalam. Im byłoby łatwiej zaakceptować mnie i mój wózek, jeśli widzieliby mnie w oberwanej sukmanie, biedną, proszącą o pomoc.” Oficjalnie osób z niepełnosprawnościami w Gruzji jest garstka, jakieś 3 % - pełnych danych nie ma, bo wciąż w wielu miejscach niepełnosprawność to wstyd i takie osoby nie wychodzą z domów.

Stasia Budzisz dużo czasu spędzała w Gruzji i dopiero po kilku latach regularnych przyjazdów zaczęła poznawać tę Gruzję prawdziwą, domową, tę nie na pokaz. Próbując zrozumieć tamtejszą mentalność rozmawiała i rozmawiała, z Gruzinkami i Gruzinami, zbierała dane, szukała odpowiedzi na pytania w dokumentach światowych i europejskich organizacji pozarządowych oraz w prasie i archiwach. I tak powstała „Pokazucha”.

Fot. Monika Czapka/Dom Słów
O gruzińskim stylu życiu na pokaz mówi też w książce Merabi, stąd ten tytuł: „Cała Gruzja jest pokazuchą (pokazówką)”. Ale nie tylko o problemach czy wątpliwych stronach życia w Gruzji pisze Stasia. Bo gdy u nas szaleje koronawirus, który zubaża dużą część społeczeństwa, to myślę sobie, że niepisany obowiązek Gruzinów, który każe się wspierać finansowo bez względu na wszystko, może być ratunkiem w tak trudnych sytuacjach. Bo rodzina, nawet dysfunkcyjna, jest tam siłą.

O „gruzińskich zasadach”, codzienności, skrywanych problemach i powolnych, ale jednak zmianach Stasia Budzisz opowiadała w marcu w Domu Słów w Lublinie. Miałam przyjemność prowadzić spotkanie i dopytywać o to, co i mnie zaskoczyło i zaintrygowało w książce „Pokazucha” (Wydawnictwo Poznańskie, 2019). Dziękuję!

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to 20 kwietnia w Domu Słów w Lublinie spotkamy się z Agatą Romaniuk, autorką książki reporterskiej „Z miłości? To współczuję. Opowieści z Omanu”.