czwartek, 30 sierpnia 2012

Po co gadać...


Jako dziennikarka do wielu rzeczy jestem już przyzwyczajona. Wiele też nie robi na mnie wrażenia. Moja rodzina także normalnie już przyjmuje to, że słyszą mój głos w radiu. Gdy widzę, jak niektórzy młodsi (na stażach i współpracy w różnych mediach) rozkoszują się i przechwalają, kto z kim robił wywiad, to mi się tylko śmiać chce. Choć z drugiej strony może być to dobre do wspominania przy świątecznym stole. No bo czymś pochwalić się trzeba. Męża i dzieci nie mam, to choć powiem, że przeprowadziłam wywiad z wybitnym reżyserem i plastykiem Leszkiem Mądzikiem, z historykiem i politykiem Władysławem Bartoszewskim, muzykiem Leszkiem Możdżerem, dziennikarzem i podróżnikiem Jackiem Hugo-Baderem czy pisarzem Andrzejem Stasiukiem. W perspektywie okolicznościowych spotkań nieważne, jak długie, jak ciekawe, jak sprawne – grunt, że ‘zaliczone’ ;) Choć z drugiej strony jednak rozmowy z wielkimi i uznanymi są stresujące i zapadają w pamięć. Jednak oddzielam znanych od uznanych. 
 
Niewielkie wrażenie robią też na mnie publikowane moje zdjęcia, bo przecież praca w mediach do tego przyzwyczaja. Już nawet nie reaguję na fotki, na których brzydko wyglądam (bez komentarzy proszę!), wszak zwykle nie ja jestem tam najważniejsza.

Ale aż podskoczyłam z radości, gdy Press opublikował na facebook.pl moją (skróconą) historyjkę. I nie chodzi o samo wydarzenie, ale o ilość lajków – prawie 300! Czuję się, jakby co najmniej BBC zaliczyło mnie do najśmieszniejszych dziennikarzy świata! ;)
Jak to się stało? Otóż miesięcznik Press na swojej tablicy publikuje różne zabawne historyjki z serii ‘z życia newsroomu’ czy ‘z życia dziennikarza/PR-owca’. Kilka dni temu postanowiłam im podesłać opis zdarzenia, które miało miejsce podczas jednej z moich terenowych wakacyjnych audycji. Dodam jeszcze, że audycja była wyjątkowo trudna, bo z niedużej miejscowości, z wozu transmisyjnego (lekkie opóźnienia na łączach) i w dodatku ciągle lało…

Jesteście gotowi na tę opowieść?

Radiowa audycja na żywo prowadzona z wozu satelitarnego, białego, oznakowanego logo stacji. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi pani, która z uśmiechem mówi:
- Dzień dobry, cieszę się, że Państwo tu są, zaraz przyjdzie moja koleżanka.
Zdumiona (może o jakimś umówionym gościu zapomniałam? może ktoś przyszedł przed czasem?) mówię:
- Proszę usiąść. A o czym porozmawiamy? – pytam delikatnie, próbując zrozumieć sytuację.
- Rozmawiać? - odpowiada zdziwiona pani. – Przecież ja dostałam zaproszenie. Na mammografię!

PS Komentarz technika z reżyserki: - Jak przyjdą młodsze, to proszę kierować je do mnie…

2 komentarze:

  1. O proszę, nie sądziłam, że to Twoje! :-) Nie ma jak niespodziewanki w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, przeczytałam tę historię rano na FB, nie mając świadomości, że jest Twoja :) No pacz, jestes slawna ;)

    OdpowiedzUsuń