wtorek, 13 grudnia 2016

Wiosna?



Budzi cię słońce. Już jedenasta? Niemożliwe… Ale tak, to ten pierwszy w miesiącu twój wolny od pracy dzień. Co z tego, że wypada we wtorek?
Cudne słońce – uśmiechasz się, przeciągając się w łóżku po raz ostatni. 

To będzie dobry dzień: przedświąteczne porządkowanie szafek, pakowanie prezentu, który zaraz pojedzie do Florencji, gotowanie obiadu (który starczy też na kolację), pranie, czyli zamiana brudnego na czyste, które wraz z zapachem Lenoru będzie o tej prawidłowości przypominać do wieczora. Potem fitness i masochistyczne zmęczenie („jeszcze tylko 16!”, „niżej!”, „wyżej”, „szybciej”), które potwierdzi tradycyjnie czerwona twarz, pulsująca na skroni żyła i mokre koszulka, majtki, a nawet skarpetki. I jeszcze kolacja z Anią, która niedawno wróciła (tylko na chwilę, więc nie będziecie mieć satysfakcji prorządowi czytelnicy! :) z Anglii.

Najpierw jednak kawa. Otulasz się ciepłym długim szlafrokiem. Przemywasz twarz zimną wodą. Wklepujesz kremy i myślisz, patrząc w lustro, że jednak czasem warto pomalować paznokcie na czerwono. Na krwisty czerwony. Energiczny czerwony. Seksowny czerwony. Pasuje do białego porcelanowego kubka, z którego po chwili paruje aromatyczna Lavazza z odrobiną mleka.

Wciąż uśmiechając się do siebie podchodzisz do okna w kuchni. Łyk kawy i prawą ręką kubek przytulasz do piersi. Lewą sięgasz do łańcuszka, który wczoraj sprawiłaś sobie w ramach (przed)świątecznych prezentów. Ciepło rozchodzi się po tobie w środku i na zewnątrz. 

I to słońce! Zdradliwe, bo na termometrze minus dwa stopnie. W końcu połowa grudnia. Ale słońce zawsze dodaje ci energii. Zazdrościsz go mieszkańcom Los Angeles, Tajlandii, Australii, Nicei… Jest słońce, od razu świat jest przyjemniejszy. 

 Z głośników leci najnowsza płyta Krzyśka Zalewskiego (a pamiętasz, jak jeszcze był początkującym, uroczym, imprezującym 20-latkiem…:) z obłędną balladą „Miłość miłość”, w której palce maczał twój ulubiony Smolik, z „Podróżnikiem” i z energicznym „Na drugi brzeg”. Ten to potrafi!  

Piękny dzień. Nie każdy 13 grudnia był taki. Pamięć jest ważna, ale ty chcesz się cieszyć, żyć tu i teraz. Jest dobrze. -Korzystaj z życia – poradnikowo/hasłowo podpowiada ci serce! W końcu to słońce nie świeci tu nadaremno. 

Pyszna kawa. Wizja przyjemnego dnia. A na szafce nocnej czeka na ciebie „Biegnąca z wilkami”. I fiołek wciąż kwitnie! Soczysty fiolet pasuje do bladoróżowej doniczki. Ten też korzysta z życia i czerpie ze słońca. 

Za chwilę najpiękniejsze święta. Potem Sylwester w genialnym towarzystwie. Premiera nominowanego do Złotych Globów „La la land” z Ryanem Goslingiem. Wiosną ożyje Harry Hole w nowej powieści genialnego Jo Nesbo. 

-I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście dni temu tak cierpiałam – mruczysz pod nosem. Życie potrafi być piękne. Marzysz. Patrzysz na rozmawiającą przez komórkę kobietę, która mimo zimna siedzi na ławce pod oknem. Ciekawe, czy rozmawia z mamą, czule wypytując ją o zdrowie? Czy z mężem, którego zapewnia o miłości? Czy z dzieckiem, któremu obiecuje frytki na obiad i prezenty pod choinką? Młodzież ze Staszica w oddali dymkiem papierosowym daje znak o przewie. Mężczyzna z wąsem i z reklamówką spaceruje między krzewami. A nie! On idzie przy ścianie śmietnika, żeby… Kurde! Już nie ma gdzie sikać??? Grzecznie spuszczasz wzrok. I… widzisz obesrany przez gołębie parapet. Przecież niedawno go szorowałaś! Odwracasz się gwałtownie, z rozżaleniem, oblewając się resztką kawy.

Cóż. W życiu musi być równowaga.
Słońca życzę! Mimo wszystko.                   

wtorek, 2 lutego 2016

Subiektywny ranking 2015 roku wg Agnieszki K.



Zamek w Bracciano z widokiem na jezioro

Cieszę się, że to już luty 2016 roku. Muszę stwierdzić, że rok 2015 był najgorszym okresem z ostatnich pięciu lat mojego życia. Owszem, było kilka ciekawych wydarzeń, sytuacji, niespodzianek i dobrych decyzji, ale jednak… Natomiast 2016 zaczęłam genialnie – z szampanem w jacuzzi ;) – i czuję, że będzie to bardzo dobry czas, czego i Wam życzę. ;)

Najlepsza książka: „Uprawa  roślin południowych metodą Miczurina” Weroniki Murek – nieograniczona fantazja w tworzeniu świata literackiego i piękny język, łączący prostotę z barwnymi metaforami. Ta debiutancka książka dwudziestokilkulatki ze Śląska to nowa jakość polskiej literatury.
Najlepszy film: „50 twarzy Greya”. Żartuję, luz… ;) ;) Tak naprawdę, to nie mogę wybrać jednego. Bardzo dobre „Birdman” czy „Body/Ciało”, „Dzikie historie” i „Whiplash”, ale jakoś w głowie dłużej siedział mi np. „Foxcatcher” (mimo dłużyzn – przejmujący film o potrzebie zrozumienia, wsparcia i nie-docenieniu).
Wydarzenie filmowe: premiera „Carte Blanche” i w sumie kilka wywiadów z moim ulubionym aktorem (po Clooneyu), czyli Andrzejem Chyrą. Lublin w filmie wypadł bardzo atrakcyjnie, a sama „lubelska produkcja” zdobyła sporo nagród, w tym na międzynarodowych festiwalach. Brawo!
Najlepszy serial: „Homeland” (ponownie) – ostatnia seria idealnie wstrzeliła się w głośny problem przyjmowania uchodźców i walkę z ISIS. Żałuję, że Rupert Friend (czyli filmowy Peter Quinn) najprawdopodobniej nie pojawi się w kolejnej serii. Wciąż dobre „House of cards” i „Żona idealna”.  
Najlepszy serial komediowy: nic nowego. Wybieram więc ponadczasowych „Przyjaciół”. PS Włączcie sobie na youtube „Przyjaciele + seven” ;)
Najlepszy spektakl: „Mistrz i Małgorzata” w Teatrze Osterwy z tanecznym udziałem Agnieszki Krawiec w roli towarzyszki Tomasz Bielawca. Przypadek? Nie sądzę! ;)
I jeszcze „Mamma Mia” w Teatrze Roma (zwłaszcza obecność w kulisach, podczas gdy pięć centymetrów od mojej twarzy pewien muskularny tancerz postanowił zrobić szpagat w powietrzu… ech…)
Największy pochłaniacz czasu (oprócz Facebooke’a): aplikacja, którą rzutem na taśmę (bo w Święta 2015) podsunęła mi Marcela. I przepadłam. QUIZWANIE. Frajda z wyciągania z zakamarków pamięci dat, nazw, tytułów, z logicznego łączenia faktów lub eliminowania złych odpowiedzi. Ale i wściekłość, gdy w swoich ulubionych kategoriach tracę punkty, bo pytania – delikatnie mówiąc – szczegółowe… PS Wciąż jestem w Quizwaniu: agakrawiec, wezwij mnie na pojedynek! ;)
Najlepsza muzyka: 1) Kocham Smolika, dlatego jego najnowszą płytę, na której śpiewa Kev Fox, kupiłam bez wahania. I nie zawiodłam się. 2) W zupełnie innym klimacie jest płyta, która wygrywa mój ranking na najlepszego (biernego) towarzysza w zasypianiu, czyli „Polka” Quintetu Wojtka Mazolewskiego.
Najlepsze koncerty: Wojtka Mazolewskiego na zamku w Kazimierzu Dolnym (a na niebie zawisł obłędny księżyc) oraz Metronomy i Muse na Orange Warsaw Festival (piękny dzień, doborowe towarzystwo i świetna muza).
Forum Romanum
Wyjazdy: Florencja w maju, czyli zachód słońca nad miastem, festiwal wina w Greve, leżakowanie (moje, nie wina) w winnicy w regionie Chianti, kawa, spritz i truskawki w Wenecji; Rzym i jego nocne zwiedzanie (także podziemne) oraz spacer w moim ukochanym Forum Romanum, Bracciano pod Rzymem i wizyta w dwunastowiecznym zamku (aż dziwię się, że nie kręcą tam „Gry o tron”); Bruksela (małże w winie, plakaty Rene Magritte’a, zwiedzanie Parlamentu Europejskiego, co oznacza wspomnienia, i nagroda dla FOL). W ogóle uważam, że zwiedzanie świata, historia zaobserwowana na żywo dzięki zabytkom i muzeom, starym murom i kilkusetletnim wieżom, poznawanie obcokrajowców i tubylców oraz jedzenie regionalnych przysmaków i czytanie „miejscowego” Vogue’a to jeden z najpiękniejszych sposobów na zrozumienie świata.   
Weekendy: w pałacyku w Cieleśnicy – przepyszne jedzenie (w tym pomidory i cukinia z przypałacowego ogródka), leżakowanie w pobliżu oranżerii, wino na tarasie w świetle zachodzącego słońca, świetne towarzystwo i… obłędnie pachnący ziołowy balsam do ciała (przyznaję, jeden ukradkiem zabrałam ze sobą do domu). I jeszcze weekend pierwszolistopadowy w Lipie, wraz z rodzinnymi śpiewami, maminym jedzeniem i spacerem polnymi ścieżkami. Bieszczady razy dwa: niezwykły czas (w górach, w knajpie i przed kominkiem).
Smakołyki: owoce morza z makaronem w wydaniu Rafała, makaron w sosie borowikowym w wersji Ewy, mięcho w sosie piwnym i Kriek w Brukseli (wydanie restauracyjne), stek usmażony przez Jacka, domowy rosół. Z fast foodów qurrito z KFC daje radę. I kanapka BLT w „Spinaczu”. Aaa, i jeszcze przepyszna zupa dyniowa w „Palecie smaków”.
Wywiady: sporo ich było, zwłaszcza w działce społecznej i kulturalnej, w tym krótka, ale miła rozmowa z Jerzym Stuhrem (który dobrze wspominał Teatr Stary w Lublinie) czy z idolem dziewcząt Maciejem Zakościelnym (kurde, mogłam się w tamtą sobotę ładniej ubrać…). I najtrudniejsze rozmowy: z Robertem Więckiewiczem (straszył mnie, że pozwoli tylko na trzy pytania) i z Jerzym Skolimowskim (który zwrócił mi uwagę, że… pomyliłam imię innego reżysera – niezła wpadka, nie? Przeżywałam to przejęzyczenie jeszcze przez tydzień. Nie było sensu tłumaczyć się upałem czy zmęczeniem ;) Dla równowagi jeszcze inny reżyser (sporo tych spotkań było, zwłaszcza na Festiwalu Dwa Brzegi) pochwalił mnie za dobrą pamięć, pewien dyrektor powiedział „O to mnie jeszcze nikt nie zapytał!”, a kilku rozmówców nawet chciało się ze mną umówić (nie tylko na wywiad ;)
Nagrody: może nie przystoi tak się tym chwalić, ale naprawdę szalenie mi miło, że wiosną dostałam wyróżnienie od prezydenta Lublina za działalność na rzecz osób z niepełnosprawnością, a zimą statuetkę „Kobieta Lubelszczyzny” w kategorii działalność społeczna od Stowarzyszenia Kongres Kobiet Lubelszczyzny – Klub XXI Wieku. To bardzo dowartościowujące, że ktoś zauważa moją pracę, także tę pozaprogramową, dodatkową, z wyboru. Choć nagrody przypominają mi, że się starzeję…  Ech. ;)
Najlepszy komplement: -O, ta dupeczka ma niezły płaszcz - usłyszałam przechodząc koło siedzących na ławce pod UMCS-em dziewcząt.
Zguby: bransoletki. Jedną, srebrną, zgubiłam podczas skakania na koncercie w Warszawie, inną, skórzaną, gdzieś w Rzymie. W zeszłym roku straciłam fioletową… Jeśli więc gdzieś znajdziecie ładną bransoletkę, dajcie znak, może to moja? ;)
Zwrócenie uwagi: W pracy, w naszym pokoju pijemy kawę. Rozmawiamy i co chwila parskamy śmiechem. Nagle telefon od kolegi z góry (znaczy: redakcja aktualności).
-Pani Krawiec, pani się tak nie śmieje, bo na cmentarzu obok jest jakiś pogrzeb; dzwonili i proszą o chwilę ciszy...
Zawodowe poświęcenie: 9 kwietnia wykonałam skok przez płot. ;) Jak to było? Żeby dostać się na konferencję w hali Targów Lublin, musiałam...przejść przez dwumetrowy płot z zamkniętą furtką. W tym celu zaczepiłam przechodzącego pana i grzecznie poprosiłam go, żeby mnie asekurował podczas wdrapywania się na ów metalowy płot. Pan ze zdziwieniem przyjął propozycję. Tylko wstyd mi było, że pierwsza próba okazała się nieudana - ciążyła mi torba i musiałam zawrócić w połowie drogi. Jednakże ów wstyd (i miesiące fitnessu) sprawił, że za drugim razem udało płot udało mi się dziarsko pokonać. Współczuję tylko przejeżdżających aleją Piłsudskiego oryginalnego widoku. I błogosławię trampki oraz życzliwego lublinianina.
Pozaantenowe rozmowy radiowe:
 Audycja. Odbieram telefon:
-Dzień dobry, pani redaktor.
-Dzień dobry, panie Tadeuszu.
-Jezu, rozpoznała mnie pani po głosie...
Zwycięstwa: w RMF Classic wygrałam płytę Ennio Morricone, a na Facebooku zdobyłam dwa bilety na koncert Smolika. ;) Chyba zacznę grać w Totka. PS Ostatnio kolega z pracy, który słynie z niewyparzonego języka, parę razy bezceremonialnie opieprzał mnie za (moim zdaniem) błahostki, a znajomi twierdzą, że lepiej schodzić mu z drogi, tym razem… przyznał mi rację w pewnej sprawie (w zbiorowym mailu do współpracowników). To dopiero zwycięstwo! ;)
Odkrycie: Przemek Kossakowski. Ma swoje programy na jakimś dziwnym kanale telewizyjnym. Jest najbardziej naturalnym i „autorskim” autorem, jakiego przyszło mi oglądać na szklanym ekranie. Podziwiam i oglądam z przyjemnością. To znaczy, że telewizja rozrywkowa (rozrywkowo-edukacyjna) nie musi być nudna i sztampowa.
Zamiana: W 15 minut wieniec cmentarny przemieniłam w świąteczny, barwny wieniec bożonarodzeniowy w stylu amerykańskim.
Wnioski: 1) żal jest dobry, czasem nawet warto popłakać i poprzeklinać, ale nic na siłę!
2) dobrze powspominać i pośpiewać piosenki pielgrzymkowe (w aucie i przy pomocy telefonu);
3) czasem trzeba się zmusić, założyć szpilki i wyjść z domu;
4) asertywność – wciąż się uczę, ale jest lepiej;
5) jak powtarzał pewien znajomy: "nie wszyscy muszą cię lubić"; jak to zrozumiałam, to jest mi naprawdę lżej;
6) nie odkładać na później.

Dobrego 2016 roku! Tzn. tych niecałych 11 miesięcy z 2016 ;)   
AKr


Bieszczady





piątek, 1 stycznia 2016

Świątecznie i noworocznie!


Słonecznie i z kieliszkiem szampana rozpoczynam Nowy Rok. Urlopowo i świątecznie. Życząc dobrego 2016 roku, pełnego miłości i radości, sięgam po zapiski z ostatnich Świąt Bożego Narodzenia.

***
-Ależ pogoda w te święta….
-Poszedłem do lasu po choinkę, a znalazłem dwa podgrzybki – zupełnie serio powiedział Krz.
-Na drzewie? – wypaliłam bezmyślnie.

Życzę Wam pozytywnych zaskoczeń. Życie może być bardziej kolorowe!
***
Śpiewamy kolędy. Gramy na gitarze, akordeonie, flecie i na udach oraz krzesłach:
„...Nie zgubcież go ze snu…”
-A pamiętacie panie, które w kościele mówią „móld się za nami grzecznymi”? ;)
Życzę Wam, aby słowa myliły się tylko czasami.

***
-Kurczę, nie mamy jemioły.
-I twoja jedyna szansa na pocałunek w tym roku przepadła… - puentuje K.

Życzę Wam wielu okazji do pocałunków, bez względu na obecność jemioły. ;)
***
Wigilia rano. Załatwiamy ostatnie przedświąteczne zakupy. Jedziemy autem, a przed nami ktoś blokuje lewy pas snując się tak, jakby na wieczerzę mu się wcale nie spieszyło.
-W Warszawie już bym trąbiła – rzuca Ka.
-Myślałby kto, Hołowczyc… - kpi Krz.

Życzę Wam samych miłych podróży, dobrych kierowców wokół i żadnych korków na drogach.
***
-Mamuś, przywiozłam opłatek.
-O, dobrze, bo nie mamy – odpowiada mama.
-Jak to? – dziwię się.
-Bo jak Kowalska chodziła i sprzedawała, to tak się zagadała z ojcem, że 20 zł wzięła, a opłatek zostawić zapomniała.   

Życzę Wam, abyście nie zapominali o sprawach najważniejszych, bo drobiazgami czasem lepiej sobie głowy nie zawracać.
***
Siedzimy przy kuchennym stole i raczymy się opowieściami z ostatniego czasu.
-Tydzień temu miałem TAKI przebłysk inteligencji… - anegdotę zaczyna Krz.
-I od tamtej pory cisza? – ucina Ka.

Życzę Wam nieustających przebłysków inteligencji (także takich, które podpowiadają, kiedy udać głupa…)
***
Przerzucamy się cyframi i numerami, sprawdzamy, kto ma lepszą pamięć. Wygrywa Krzysiek, który pamięta nawet numer rejestracyjny starego malucha wujka Zygmunta i poloneza wujka Mariana.
Jesteśmy przy datach.
-A moje urodziny kiedy są? – sprawdza nas K.
-Nieprędko…

Życzę wielu dobrych dat i rocznic w kalendarzach na kolejne lata.
***
Pijemy kawę przy dużym kuchennym stole. Omiatam wzrokiem koszyczek ze słodkościami.
-Co robi czosnek wśród cukierków? – pytam zdziwiona, widząc główkę czosnku na stosie tychże cukierków.
-Jest w opozycji – poważnie odpowiada Krz.

Życzę Wam różnych smaków i odrobiny szaleństwa w decyzjach.
***
-... w cudzysłowiu - Krz. kończy opowieść.
-W cudzysłowie – poprawiam go.
-Chyba lepiej wiem, w czym...

Życzę pewności w mówieniu i w działaniu. „Samo mówienie to za mało” – świadomie dodaje pisząca te słowa dziennikarka radiowa ;)
***
-Przynieś te talerze z witrynki – do M. mówi mama.
-Z zielonego czy z dużego pokoju? – krzyczy M. z oddali.
-Z witrynki, nie z segmentu! – powtarza mama.
-No ale z którego pokoju?? – dopytuje M.
-Z witrynki. Witrynka jest tylko jedna, w dużym pokoju. W zielonym jest segment.
-Za młoda jestem, żeby wiedzieć, co to jest segment… - mruczy pod nosem M.

Życzę Wam wzajemnego zrozumienia.
***
-To rondo ONZ czy Waszyngtona? – pyta T.
-Nie, Waszyngtona jest to z palmą – odpowiadam.
-Nie z palmą jest inne… DE GALA! – mówi M.
-DE GOLA – poprawiam ją.
-CZARLSA – wtrąca się J.
-SZARLA – poprawiam go.
PS Chodzi o Charlesa de Gaulle’a, oczywiście.

W Nowym Roku  życzę jak najmniej upierdliwych ludzi wokół, którzy – jak ja – będą ciągle Was poprawiali… ;)
***
K. patrzy na koszyczek  wypełnionych czekoladkami w czerwono-biało-czarnych sreberkach i o charakterystycznych kształtach.
-Ja tam nie mam ochoty jeść główek Mikołajów… - mówi wzdychając.
-Wegetarianka… - myślę.

Życzę Wam samych przysmaków (choć nie wiem, czy to możliwe, jak się nie je mięsa… ;)
***
W przerwie od szykowania świątecznych przysmaków i zastawiania stołu, na którym już niewiele udaje się zmieścić, Krz. zapodaje piosenki z youtube’a na ekranie telewizora.
-Teraz poproszę coś odpowiedniego dla osób w moim wieku  – mówi mama. – Chcę Demisa Roussosa, Alicję Majewską albo… Bryana Adamsa.

Życzę dobrych dźwięków, dobrej lektury, dobrego kina i dobrych spektakli (bez cenzury).

Dużo dobra w 2016 roku!
Świętowanie przy stole zaczynamy od swojskiej wędlinki...
A Kuba nawet w święta: kurczak z ryżem ;)
Choinka w Lipie - piękna jodła...
Świąteczny wieniec w moim mieszkaniu - przerobiony z wieńca cmentarnego ;)
Dali mi akordeon. I kazali grać ;)
Marcela dopiero wstała,
a Aga już łupie jaja ;)
Prezenty były super. Szkoda tylko, że ze wszystkich kuponów totka uzbierała się jedna trójka...