niedziela, 22 listopada 2015

Grunt to rodzina + Śmiech to zdrowie = Lepiej być nie może



Przy rodzinnym stole.
***
-Radwańska wygrała – mówi Kuba wchodząc do pokoju, w którym wszyscy sadowimy się do obiadu.
-Ile? – pyta Krzysiek.
-Ponad dwa miliony dolarów.
-Ile w setach???

***
-Pierwszy listopada, a u nas stół nakryty jak na Wigilię.
-Nawet jedno wolne nakrycie mamy – mówi Mama.

***
-Mamuś. Masz kurę na policzku…

***
-Ktoś chce jeszcze ziemniaków? Nie? Na pewno? – pyta Mama. -Nie? Oj, dołożę jednak, bo coś czuję, że sama jeszcze zjem…
***
-Guzik ci się rozpiął – mówię wskazując na Jego koszulę.
-On się nie rozpiął. On się nie zapina – ripostuje Mama.

***
-Mało na liczniku, pojemny, tapicerka ładna. I miał takie bajery! – mówi Mama.
-Który samochód? – pytam.
-No ten, co mam go kupić. To znaczy mamy – szybko poprawiła się Mama zerkając na Tatę.
-Mieliśmy… - poprawił ją Tato.

***
-Ile masz w biodrach? – pyta mnie Marcela.
-Nie wiem…
-Zaraz was zmierzę – mówi Mama – i się okaże, która może dziś jeść, a która nie.

***
-Znowu coś notujesz? – mówi Marcela zerkając na mnie. – Strach wejść na Facebooka. Wyjdzie na to, że jestem głupkiem. W ładnych słowach, ale przekaz będzie ten sam.

***
Przed świątecznym obiadem. Wszyscy w domu. Krzysiek włącza na youtube hit San Remo 1984 roku, czyli Al Bano i Romina Power, ale w wydaniu współczesnym, z 2015 roku. I wszyscy zaczynają śpiewać. Nawet (zwłaszcza) rodzice.

-A co właściwie znaczy to „ci sara”- po piosence pyta Mama.
-„Nie będzie” – odpowiadam sprawdzając w tłumaczu google.
-Ojejku, a myśmy nie wiedzieli i tak to z sercem śpiewali… - mówi autentycznie zmartwiona Mama.


***
W samochodzie. Krzysiek częstuje cukierkami.
-Masz. Pod kolor do płaszcza. - mówi, rzucając mi fioletowy.

***
-I po co to zapisujesz? – pyta Krzysiek.
-Może wrzucę na bloga?
-Ty się szukaniem chłopa lepiej zajmij.
-Zajmuję się i tym, i tym.
-Szkoda, że tak nie po równo…

*********************************************************
Na imprezie.
***
-Jakoś nie umiem sobie poradzić z żabką. O tak macham rękami. Dobrze? – trenera pływania pyta koleżanka.
-Dobrze – odpowiada.
-Ale palce mam mieć złączone? – koleżanka dopytuje niestrudzenie.
-Jak masz błony między palcami, to nie – poważnie odpowiada trener.

***
-Chyba już pójdziemy? – pyta On, znacząco zerkając na zegarek.
-Jeszcze nie… - odpowiada Ona.
-Nie chce ci się spać?
-Po tylu latach z tobą już nie…

***
-Moja babcia mawiała: w twoim wieku to już nawet nie wpadka – opowiada znajoma.

***
-Chciałabym być tak bogata, żeby maszynki jednorazowe były naprawdę jednorazowe – powiedziała X.


Wszelkie podobieństwo do osób i sytuacji może być jedynie przypadkowe. ;)

Lipa. 2 listopada 2015.



Mocny akcent na koniec ;)






PS Poniższe zdjęcie zostało mi wysłane przez Siostrę. Uprzedzam: nie dotyczy naszej rodziny ;)


5 komentarzy:

  1. Dobrze ze zapisujesz :) Siedze i sie smieje jak kiedys. I przypomnial mi sie rowniez spacer z Wami na cmentarz.
    Gdybym byl zlosliwy to zapytalbym czy ten dobrze umiesniony mlody czlowiek to nie przypadkiem.......imigrant ;) MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pamiętasz, jak ostatnio jechaliśmy za Sandomierz i mieliśmy łączenie telefoniczne? ;) :)
      A pamiętasz, jak dawno temu maluchem jechaliśmy na dyskotekę? :)
      Co do cmentarza: zdjęcia "cmentarne" też mam, ale pokażę Ci je po cichu, bo na oficjalne publikacje nie mam zgody.
      Pozdro.

      Usuń
  2. Pytasz skad ja mam ten entuzjazm ..... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo się zbierałem aby tu zajrzeć. No i jestem szczerze zaskoczony lekkością Twego pisania. Jak bym miał coś takiego to może wreszcie napisał bym książkę. Ale może dzięki temu blogowi zmobilizuję się do tego.Pozdrawiam Cie i postaram sie pod koniec grudnia pojawić sie u Ciebie

    OdpowiedzUsuń