wtorek, 5 listopada 2019

Słodkie pasztele

W telewizji śniadaniowej trwa rozmowa o jakimś niezwykle ważnym problemie. Jeden z gości podsuwając rozwiązanie mówi: -To jest najlepsze panaKeum. Na chwilę mnie zatkało, a potem wybuchłam śmiechem. Może zapamiętał z lekcji łaciny, że czasem "c" czytamy jak "k". Choć pewnie prędzej z angielskim mu się skojarzyło. *** Wieczór urodzinowy. W restauracji z przyjaciółkami. Wybieram wino i dopytują kelnerkę, skąd ono jest, bo nazwa niewiele mi mówi: -Z Włoch. -Z Włoch? - dziwię się czytając informacje podane na etykiecie. -Spodziewałabym się raczej Nowej Zelandii albo... -A nie, przepraszam, z Nowej Zelandii. Po paru minutach pani przynosi białe wino z kubełkiem wypełnionym lodem, stawia koło stołu i ze skruszoną miną wyjaśnia: -Na początek chciałam panie bardzo przeprosić, pomyliłam wina. To wybrane sauvignon blanc pochodzi jednak z Chile. Tak więc proszę wybaczyć moje chapeau bas. Chapeau bas [szapo ba] czy faux pas [fo pa] - wybaczyłyśmy, wino było pyszne. To i dwie kolejne butelki też ;) ***
Cudna jesienna pogoda. Ciepło i kolorowo. Spaceruję z przyjaciółką po Krakowie. -O, Cafe Lisboa! - mówię. I rzucam się zająć ostatni wolny stolik ustawiony w szeregu na chodniku tuż przed kawiarnią. Pozostałe zajęte, ludzie uśmiechnięci, my też. Na stole informacja, żeby zamówienia składać w środku. Daleko nie mamy, bo drzwi tuż obok, więc wchodzę. Zamawiam kawę i pytam: -Czy są pasteis de nata? Mam na myśli oczywiście najbardziej znane portugalskie słodkości: z ciasta francuskiego, z nadzieniem na bazie żółtek i gęstej śmietany, o lekko waniliowym zapachu i smaku. -Czy jest co? - młoda kelnera nachyla się do mnie. Nachylam się i ja myśląc ze wstydem, że pewnie źle wymawiam portugalską nazwę: -Pastei de nata. No, te 'pasztele..." - mówię. -Nie ma. Ale i tak nie wiem, co to jest, bo ja dziś drugi dzień w pracy jestem - rozbrajająco mówi sympatyczna dziewczyna. Coś mnie tknęło. Spojrzałam w prawo, w lewo, na napis do łazienki i zrozumiałam, że... weszłam do naleśnikarni, a Cafe Lisboa jest obok. Brawo ja ;) PS Przepis na pasteis de nata znajdziecie w ciekawej i pięknie wydanej książce "Portugalia do zjedzenia" Bartka Kieżuna (zdjęcie powyżej - z jego FB). *** Z zasady: gdy nie wiem, jak się wymawia dane słowo, pytam innych albo w miarę możliwości je omijam. Choć na obcych nazwiskach w audycji filmowej parę razy się wyłożyłam. Ostatnio miałam niezłą przeprawę. Koncert, podczas którego musiałam wypowiedzieć sporo nazwisk, tytułów oper i operetek oraz arii - z włoskiego, francuskiego, angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Dopytałam, zapisałam, nauczyłam się, poszło. Tylko nieopatrznie zapowiadając kolejnego artystę, prawidłowo wypowiadając jego obco brzmiące imię i nazwisko, dodałam "po nim wystąpi...". Cóż, Erni okazał się kobietą. *** Słowniki, translatory i... telefon do przyjaciela - to panaceum na językowe niejasności. ;) Choć czasem zwyczajnie myślisz o jednym, a z ust - nie wiedzieć czemu - wychodzi ci coś innego, jak wtedy, gdy podczas radiowej audycji o projekcie dla kobiet, w ramach którego zmieniały fryzurę, stylizacje, miały sesje fotograficzna, powiedziałam: -Zapowiadają się piękne metafory. Miało być: metamorfozy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz