poniedziałek, 4 maja 2015

Krótka opowieść o tym, dlaczego niektóre singielki są wciąż singielkami


Dwie przyjaciółki singielki wybrały się na koncert. Gorąco oklaskiwały występy artystów. Pełne pozytywnych emocji i wrażeń wyszły z sali.
-To co, podejdziemy pogratulować? Może po autograf? – zapytała Magda, mając na myśli zwłaszcza jednego, no, może dwóch, artystów.
-Eeee, zobacz, jaki tłum, nie będziemy czekać. Chodźmy na drinka. – odpowiedziała Beata.
-Wolałabym coś zjeść.

Wyszły. Powoli, bo na szpilkach, podreptały do centrum. Pierwsza knajpa – zamknięta.
-No tak, dawno tu nie byłyśmy, może już w ogóle to miejsce nie działa?
Pod drugą przeczytały na drzwiach „niedziela: czynne do 22.00”. Na zegarku była 21.30.
Poszły do trzeciej. Bardziej studenckiej, ale swojskiej, w której niegdyś często bywały.

Pizza, kolorowe drinki zrobione przez przemiłego barmana.
-Co robiłaś w weekend?
-Nic szczególnego. Byłam u rodziców na wsi. Pomagałam mamie w ogródku. A ty?
-W piątek się obijałam, cały dzień w piżamie, a w pozostałe dni pracowałam.
-No i jak tu znaleźć męża? Bieda…
-No na wsi w ogródku raczej nie znajdziesz – uszczypliwie powiedziała Magda,
-Bez wychodzenia z domu też raczej nie – odparowała Beata.
-A co z tym Krzyśkiem?
-Nieee, w ogóle nieciekawy jakiś…
-A Tomek? Widziałaś się z nim ostatnio?
-Nie, ale ponoć się z kimś spotyka.
-A ten z pracy?
-Jakiś niemrawy taki. No i ma kogoś. A ten Wojtek?
-Nudny. I też kogoś ma. Bieda z tymi facetami...
-A ten twój ostatni boyfriend?
-Widziałam go dziś z nową dziewczyną. Czyli u niego chyba dobrze.
-Swojego eksa spotkałam w Plazie. Nawet powiedział mi cześć.
-To może nie był taki zły?
-Eeee, akurat mówienie mu szło dobrze, gorzej z całą resztą.
-Kiepsko. Nie ma na kim oka zawiesić.
-Jak są, to zajęci.
-Albo nieciekawi. Choć w naszym wieku to i tacy są nawet zajęci.
-W pracy nie masz jakichś fajnych kolegów?
-Albo żonaci, albo starzy kawalerowie. U ciebie?
-U mnie jest tylko trzech, ale mają już dorosłe dzieci.
-Bieda z tymi facetami...
-Ale trzeba by na jakąś randkę pójść, w końcu wiosna.
-Eeee, nie ma z kim…

Zaczęły się zbierać. Rachunek, płaszcze. Nagle podchodzi przystojny brunet, który razem z grupą siedział przy ostatnim stoliku. Zatrzymał się zapewne w drodze na papierosa.
-Dziewczyny? Chyba nie wychodzicie już? – zagaił uśmiechając się.
-Yyyyy, no tak.
-Zostańcie jeszcze, taki fajny wieczór – wciąż uśmiechając się mówił nieznajomy. 

Ładnie ubrany, fajne trampki, chłopięcy typ urody, lekko zmierzwione włosy, miły brzmiący głos, szczera zachęta do rozmowy z nami – pomyślała Magda. Od razu się wyprostowała, wysunęła lekko prawą nogę udając, że jest jej bardzo wygodnie w tych czarnych szpilkach. Uśmiechnęła się przyjaźnie. Ciekawe, jak ma na imię. Robert by pasowało – pomyślała jeszcze. Albo Marcin. Przystojny i sympatyczny. Do tego markowe okulary dodające szyku. I wciąż się serdecznie uśmiecha...

-Musimy już iść – powiedziała Beata.
I poszły.
Same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz