niedziela, 26 kwietnia 2015

Bieszczadzki rajd



Ta chwila, kiedy masz ochotę wyć ze zmęczenia.
Ten moment, kiedy pot spływa ci nie tylko na plecach.
Ta sekunda, w której nogi odmawiają ci posłuszeństwa, a sapiesz jak ze trzy lokomotywy razem wzięte.
To uczucie, kiedy nie masz siły podnieść ręki z chusteczką i otrzeć nos.
To uczucie, kiedy wiesz, że ze szlaku zejdziesz już w ciemności, bo słońce na ciebie nie zaczeka.
To uczucie, kiedy zmęczenie nie pozwala ci dopić piwa, ani zjeść wszystkich gołąbków (z ziemniakami i boczkiem!).

I ta radość oraz satysfakcja: że było pięknie, że cudne widoki, że Najlepsza Ekipa, że dałeś radę, że prawie nie masz zakwasów, a ten lekki ból pośladków i ramion (nie łydek!) przypomina, że żyjesz. 

Jak to możliwe, że fizyczne zmęczenie, niemalże sponiewieranie się, daje tyle energii i szczęścia???

Obłędna przestrzeń, uczucie wolności, przyjemny ból, niemoc przemieniająca się w siłę, oaza zieleni wśród zimowej brunatnej leśnej roślinności, wojenno-legionowo-ułanowo-omójrozmarynowe piosenki ułatwiające szybkie schodzenie, błoto na zmianę ze śniegiem i suchą ścieżką, piach na zmianę ze skałkami, upał i chłód, piekące słońce i szczypiący wiatr, kabanoski i gorąca herbata na górskim szlaku, poranna kawa na tarasie z widokiem na połoninę, śmiechy i wygłupy, dyskusje o życiu, gulasz angielski i naleweczki, orzeźwiające powietrze i świergot ptaków, świetni ludzie. 

Bieszczady nie po raz pierwszy i – mam nadzieję – nie po raz ostatni. 
Górskie selfie.



Którędy do domu?
Jest pot, jest przerwa.

Gdzie przystojni górale?
W drodze na Halicz.
   
Ojejku!

To nie Park Yellowstone, choć niedźwiedzie były...
Śródziemie?
Ja też nie ;)
Kto pierwszy?
Polana, która zagrała w "Zmierzchu".
O której będzie autobus?


Są kabanosy, jest moc. Na Tarnicy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz