środa, 15 kwietnia 2015

Pan Wojtek

-Aga, ale o co ci się roz-chodzi? No o co? - pytał żartobliwie.
Był jedną pierwszych osób, które poznałam po przyjściu do radia. I choć wtedy byłam gówniarą, studentką i współpracowniczką tzw. redakcji młodzieżowej, to traktował mnie bardzo poważnie.

Lubił rozmawiać. Chętnie zagadywał i pytał o sprawy nie tylko radiowe. Wymyślał niegroźne plotki, abyśmy mieli sie z czego śmiać. Wielu osobom nadawał ksywy, choć do mnie mówił po prostu Aga (nie Krawiec, nie Krawczyk, tylko Aga). Był realizatorem mojego pierwszego (zrobionego wspólnie z Kasią S.) reportażu, o Światowych Dniach Młodzieży w Kanadzie. Montował z nami, poprawiał, przegrywał na płyty, aż do stanu niemal idealnego.
Był zawsze życzliwy. Towarzyski. Oddany radiu.

Pamiętam, jak podczas audycji "Spojrzenia" na antenie leciała piosenka Eltona Johna "Nikita", a Wojtek poprosił mnie do tańca i bardzo ładnie, rytmicznie poprowadził na "parkiecie" w reżyserce R2. Ta piosenka będzie mi się zawsze z Nim kojarzyła.

Z okazji imienien co roku dostawał od nas kwiaty lub jakieś drobiazgi i pytał: -Pamiętacie o prezencie? :) A potem imieninowo, symbolicznie częstował koniaczkiem. ;)

Ponoć szybko i łatwo zapomina się twarze osób, które odeszły. Też tak mam, ale Pan Wojtek jest pierwszą osobą, której twarz i postawę, częste miny, potakiwania głową i spacer po reżyserce z założonymi z tyłu rękoma dobrze pamiętam. Siedząc w pokoju 3b i słysząc gwar na korytarzu często odwracam się w stronę drzwi wyczekując jego nagłego wtargnięcia, niedźwiedziego uścisku i celowego kłucia mojej twarzy brodą. Jego odejście nie tylko mi, ale i Kindze, Jarkowi czy Józkowi wydaje się jakieś kompletnie nierealne.

Wczoraj, 14 kwietnia, minął rok od nagłej śmierci Pana Wojtka Kanadysa, realizatora Radia Lublin.
Tęsknimy. I pamiętamy.


AKr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz