sobota, 17 stycznia 2015

Subiektywny ranking 2014 roku wg Agnieszki K.


Miniony rok był dla mnie naprawdę ciekawy. Choć 2013 nie przebije. Ale wydarzyło się w nim parę rzeczy – i w życiu zawodowym, i prywatnym – z których się cieszę. Małe i większe wybory, spotkania, rozmowy... Wiem, że to wszystko było „po coś”.
I czuję, że 2015 rok będzie rokiem zmian na jeszcze lepsze. Czego sobie i Wam życzę.  

***
Najlepsze książki: „Muzy Młodej Polski” lublinianki Moniki Śliwińskiej (o klimacie epoki i o siostrach Pareńskich, z których np. Zofię można rozpoznać na obrazie Wyspiańskiego, a do której wzdychał też – i nie został odrzucony – sam Witkacy), „Bolszewicy i apostołowie” Sylwii Frołow (błyskotliwie napisane biografie znanych Rosjan i zimowy, ostry klimat potężnego kraju), „Wschód” Andrzeja Stasiuka z trafnie oddaną atmosferą Lublina dziś i Lublina sprzed lat (dominuje szarość, zimno, więc do promocji miasta się jednak nie nadaje; ciekawe co by było, gdyby zaprosić do nas Stasiuka latem...)

Najlepsza i najpiękniej wydana książka: „Sońka” Ignacego Karpowicza – poetycka opowieść o piętnie historii, trudnym życiu w wiejskiej społeczności i marzeniach prostej dziewczyny (rzecz się dzieje na Podlasiu).

Najlepsze seriale: „Homeland” sezon trzeci (myślałam, że mnie już nic nie zaskoczy, tymczasem jeden z odcinków trzymał mnie w napięciu dosłownie od pierwszej do ostatniej minuty); wciąż interesująca “Żona idealna” (sprawy kobiet i feminizm w dobrym wydaniu) oraz bajkowy obraz w “Doktor Hart” (nierealne miasteczko, nierealni ludzie, ale takie baśniowe światło, że aż chce się oderwać od rzeczywistości).

Najlepszy serial komediowy: “Modern Family” - świetna komedia ze zróżnicowanymi bohaterami; śmiałam się głośno, nadrabiając kolejne sezony (to serial, który łamie stereotypy; powinien go zobaczyć każdy katolik i zwolennik PiS-u ;)

Najlepsze filmy: oscarowy “Witaj w klubie” (to nieprawda, że wystarczy schudnąć lub przytyć do roli, żeby film został zauważony; ta produkcja jest po prostu dobra!);  „Wilk z Wall Street” - staję się coraz większa fanką Leonardo Di Caprio.

Sposób na zepsucie wyjścia do kina: umówić się z dwoma kolegami na ten sam seans, w tym samym kinie. (odsyłam do mojego tekstu z 12 października „W kinie czy na filmie”)

Wyjazdy: Kasia policzyła, że w tym roku zaliczyłam… pięć krajów. Sama się zdziwiłam, ale okazało się to prawdą: najpierw urlop razy dwa (nadrabiałam brak ubiegłorocznego), czyli Francja i Monako (Lazurowe Wybrzeże jest cudne, a ekipa, z którą podróżowałam, jeszcze bardziej cudowna), Włochy (Florencja, czyli słońce, luz, aperitivo, słone lody pistacjowe, włoskie śniadania robione przez Agę, przekąski w Ogrodach Boboli, międzynarodowy klimat pozauczelniany, toskański pejzaż…), Białoruś (dziękuję Lubelskiemu Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych za uświadomienie, że to, jakie ułatwienia mają ON w Polsce, to szczyt marzeń za nasza wschodnią granicą, czyli… jest nad czym współ-pracować) i Hiszpania (Lokalna Grupa Działania „Krasnystaw Plus”, wyprawa rowerowa, hiszpańskie 'maniana' i desery).

Swojskie wyprawy: grzybobranie. W lasach janowskich urodzaj grzybów, że aż śnią się potem dorodne podgrzybki i prawdziwki, i kozaki czerwone...

Nietypowy sposób spędzania wieczoru podczas urlopu: skok przez płot cmentarza i szukanie grobu Gombrowicza. Bo wielkim pisarzem był. ;)

Propozycja nie do odrzucenia:
Pewien sympatyczny trener zachęca mnie do przyjścia na basen.
-Eee, ja słabo pływam - mówię
-To przyjdź, poduczę cię - przekonuje.
-Wolę fitness, z pływaniem u mnie gorzej... - tłumaczę.
-Tym bardziej przyjdź. W sobotę mam dyżur. Możesz byś bez kostiumu kąpielowego. Wtedy akurat trenuję z niewidomymi.

Wywiady: miałam szczęście rozmawiać z samym Allanem Starskim, laureatem Oscara za scenografię do „Listy Schindlera”; ciekawa rozmowa z uznanym twórcą animacji Mariuszem „Wilkiem” Wilczyńskim, no i Andrzej Chyra razy dwa. ;)
Z innej beczki: krótka rozmowa z sympatycznym ministrem Cezarym Grabarczykiem dotycząca tzw. konwencji antyprzemocowej, która uświadomiła mi, że politycy mówią jedno, robią drugie, wierzą w coś jeszcze zupełnie innego, a PR i działanie polityków nie idą w parze. Szkoda.

Najbardziej opłacalna strona mojej pracy:
-Proszę pani, ale ja już tyle razy dzwoniłam do radia i nasłuchuję, kiedy będą kolejne bilety na koncert, już kilka dni, od rana, no błagam panią... Co? Może w następnej audycji? Ale ja już nie mam siły tyle dzwonić... Nie znajdzie pani dla mnie jednego dodatkowego biletu na ten koncert? Proszę... Tak? Uda się?! Dziękuję bardzo!!! Jest pani wspaniała! W ramach podzięki różaniec za panią odmówię!

Wzruszenie: statystycznie im jestem starsza, tym wzruszam się częściej...Na przykład trzy razy płakałam podczas filmu „Służące”, wzruszałam się słuchając i oglądając koncert noworoczny z Wiednia, gdy orkiestra grała „Nad pięknym modrym Dunajem” (hmm, kiedyś na akordeonie potrafiłam zagrać coś Straussa), dobre uczynki dobrych ludzi, których na szczęście nie brakuje.

Naj(lepsza czy gorsza?) porada:
Kupiłam książkę, koszulkę, lampion na świecę... I jeszcze stanik, ładny, ale ze zbyt dużym push-upem.
-No co Ty! Nie istnieje takie wyrażenie, jak 'zbyt duży push-up'!

Połączenie przyjemnego z pożytecznym: praca podczas Festiwalu „Dwa Brzegi” w sierpniu, czyli dużo roboty, rozmów, stresu (zgodzi się na wywiad czy nie? zdążę zmontować na 13.00? czemu gość się spóźnia?), ale i przyjemność obcowania ze sztuką, smakowita kaczka, słońce, wiśniówka nad Wisłą.

Komplement: Czekam na przesyłkę z apteki internetowej. Wchodzi kurier z pudełkiem w dłoniach, więc żartuję: -Idą moje kremy, nareszcie będę ładna.
Na co kurier, obcinając mnie wzrokiem od góry do dołu, stwierdza poważnie:
-Nie jest tak źle.
*** I jeszcze komplement, wypowiedziany przez chłopaka podrywającego moją siostrę: -Posiadasz przepiękny uśmiech. ;) ;) :) Posiada.

Pocieszenie:
-Urocze dzieciaki - mówię
-A Ty myślisz o dzieciach?
-Yyy. Hmm. No tak, ale...
-Masz rację, nie warto się spieszyć. To decyzja na całe życie. Choć w naszym przypadku to już na pół...

Najczęstsza odpowiedź: nie wiem.

Najlepsza decyzja: udział w zajęciach w IBL PAN. Świetni ludzie. Świetne zajęcia. Będę lepsza i mądrzejsza ;) :) Jeszcze tylko chwila.

Nauka: 1) wrogów najlepiej stopować uprzejmością i dobrym słowem albo zupełnym brakiem reakcji na ich negatywne nastawienie do nas,
2) dystans do siebie: cóż, trzeba akceptować, że czasem liczy się drugi plan. I w ramach tego dystansu prezentuję Wam poniższą fotę jednocześnie ciesząc się, że na pewno nie zwrócicie uwagi na moje małe z niewyspania oczka, zmarszczki… ;)


Kończę ranking. Jeśli o czymś zapomniałam, dajcie znak. Dobrego 2015 roku! ;)

4 komentarze:

  1. Skok przez płot cmentarza i szukanie grobu Gombrowicza - jak dla mnie to wydarzenie co
    najmniej dekady. :-). A czekanie pod tymże płotem i odwracanie uwagi tubylców - równie emocjonujące. :-))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zrobiliśmy pod tym płotem z tysiąc kilometrów ;))

      Usuń
  2. Monia, to w dużej mierze dzięki Tobie, bo to Ty zdecydowałaś, ze powinniśmy pojechać do Vence. A pamiętasz, jak próbowałyśmy wytłumaczyć dwóm chłopakom, ze szukamy cmentarza? ;) Pokazywanie podcinania gardła, krzyża i kopania w ziemi ma znaczenie międzynarodowe ;) :)

    OdpowiedzUsuń