wtorek, 25 czerwca 2013

Panna Zapracowana

- Ciągle tylko pracujesz i pracujesz. A gdzie czas na życie?

To pytanie słyszałam wielokrotnie. Wam pewnie też się to zdarzyło.
W czasach kryzysu o pracę trzeba szczególnie dbać. Nie można (często) odmawiać dodatkowych zajęć, gdy chcemy dorobić do zakupu wakacyjnej wycieczki czy do raty kredytu. Nie można odmawiać pracy, nawet jeśli w sezonie letnim płacą ci połowę mniej, bo przecież jesienią mogą podziękować wypowiedzeniem. Czasem nie wypada odmówić dodatkowych zajęć, żeby szef nie pomyślał: „słaby jest, nie wyrabia się, może zastąpię go kimś sprawniejszym (młodszym?)” Czasem trzeba podjąć się dodatkowej pracy, bo zwyczajnie nie wypada odmówić. Innym razem odwala się robotę za kogoś bliskiego, ratując mu tym tyłek (znaczy: honor).

Efekt? Ciągłe przemęczenie, wory pod oczami, brak czasu na kawę z przyjaciółką czy na czytanie bajki dziecku na dobranoc, a także kiepski nastrój, narzekanie, niedoinformowanie, co się dzieje w świecie, sflaczałe ramiona (już 3 tygodnie nie byłaś na fitness, za który zapłaciłaś), niewydepilowane nogi, bałagan w domu, lodówka pełna przeterminowanych rzeczy, rosnący stos nieprzeczytanych książek, zaległości kinowe, brak domowych ogórków małosolnych … Do tego życiowe wybory w stylu być albo nie być: pomalować paznokcie czy ładnie ułożyć włosy? Zrobić schabowe czy jajko sadzone? Przeczytać wywiad Domagalik z prof. Szczylikiem czy wystarczy zerknąć na horoskop?
 
- Mam dość – mówisz. – Tak? Znajdziemy kogoś na twoje miejsce…
Takie obawy towarzyszą chyba wszystkim, którzy nie są swoimi szefami. 
- Ale lubię swoją pracę!
- Tak? A dasz radę pracować tak do 67 roku życia?

- Czasem trzeba odpuścić, czasem trzeba odpuścić... – powtarzam głośno, żeby w to uwierzyć. I wyciszam telefon. I idę do warzywniaka, bo wyjątkowo wracam do domu po południu i pan Paweł ma jeszcze otwarte. I słucham burzy. I lepię pierogi z truskawkami. I na twarz nakładam maseczkę. I nalewam sobie różowego chłodzącego wina. I siedzę w fotelu z nogami na stoliku. I piszę ten tekst. A za chwilę zrobię jedną z najcudowniejszych w życiu rzeczy: pójdę spać. Ciekawe, co mi się przyśni.

PS Udanych urlopów!

3 komentarze:

  1. W jednej z wojewódzkich stacji pogotowia ratunkowego zawisła kartka zabraniająca dyżurować ratownikom więcej niż 400 godz/ miesięcznie bo niektórzy pracowali ponad w/w wymiar (czy to jedyne miejsce pracy?)- każdy 12 godz dyżur (dniówka lub noc) to ok 10 wyjazdów. Zmęczeni?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekarze maja podobnie. A potem sie dziwimy, ze nie sa mili i pomocni, ze trzeba sie ich prosic. Paradoks polega na tym, ze nowych ludzi do pracy nie zatrudniaja, bo etatow malo, a Ci etatowi zachrzaniaja duzo za duzo. No ale nie w kazdej firmie godzina pracy kosztuje od 75 do 100 zł, wiec w sumie oplaca sie byc lekarzem/ratownikiem medycznym i czasem wziac nadgodziny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki za uratowanie dupy. Jestes super. Milego spania.

    OdpowiedzUsuń