czwartek, 15 sierpnia 2013

Zmarszczki a miniówka

Starzeję się.
Bynajmniej nie dlatego, że przybywa mi zmarszczek, a drugi podbródek od dłuższego czasu wyrywa się i błaga o zgodę na wyjście na świat.

Starzeję się, bo coraz więcej rzeczy mnie wzrusza: słowa i melodia usłyszanej dziś piosenki, piaszczyste górki, z których w dzieciństwie turlaliśmy się (a potem po kryjomu wytrzepywaliśmy z włosów piasek), zapach rześkiego powietrza wieczorem na wsi, zdjęcie zmarłego tragicznie czterdziestoletniego sąsiada, czyjeś dobre uczynki, "Casablanca" i "Co się wydarzyło w Madison County".
Starzeję się, bo próbuję się uczyć, a już tak wiele zwyczajnie nie wchodzi mi do głowy.
Starzeję się, bo potrafię dużo odpuszczać, lepiej wyrażam odczucia i umiem rezygnować z siebie dla kogoś innego, nawet jeśli to nie jest kompletnie doceniane.
Starzeję się, bo wolę przeprosić, niż kłócić się i walczyć o swoje.
Starzeję się, bo wolę słuchać radia z muzyką klasyczną, bo częściej wolę w radiu mądre rozmowy, niż la la la.
Starzeję się, skoro nad piwo przedkładam dobre wino.
Starzeję się, bo coraz bardziej dziwię się okrucieństwu, które mnie przeraża.
Starzeję się, bo w sklepach częściej wybieram droższe, a dobre gatunkowo rzeczy, niż tanie i kiepsko uszyte (tylko kupuję znacznie mniej).
Starzeję się, bo czasem mam ochotę upomnieć młodzież, że „tak nie wypada”.
Starzeję się, bo z sentymentem wracam do klasyki: muzy, książek, zdjęć.
Starzeję się, bo – wbrew sentymentom – nie chciałabym już nigdzie jechać pod namiot.
Starzeję się, bo lubię na ulicy odwrócić się za przystojniakiem (jeszcze niedawno nie wypadało ;)
Starzeję się, bo dużo czasu zajmuje mi poznanie wszystkich opcji nowego smartfona.
Starzeję się, bo zamiast  śmietany do potraw dodaję jogurt.

Chyba zrobię sobie botoks. Kupię miniówę. I pojadę na koncert Biebera.